Życie na skraju rzeczywistości – o „Ludziach z wysp” Elizabeth Gilbert

0
1218

W dzisiejszych czasach, gdy bardzo modny jest trend o nazwie slow life, wielu z nas marzy o tym, by żyć w spokojnym, oddalonym od tzw. wielkiego świata miejscu, gdzie czas płynie powoli. Ale czy rzeczywiście wszyscy jesteśmy do tego stworzeni? Być może nie przekonamy się o tym na własnej skórze, ale są na szczęście książki poruszające tego typu tematykę.

Dlaczego sięgnęłam po książkę Elizabeth Gilbert „Ludzie z wysp”?

Twórczością Elizabeth Gilbert zainteresowałam się po przeczytaniu książki „Jedz, módl się i kochaj”. Szalenie spodobał mi się styl autorki, dlatego też zaczęłam się rozglądać za innymi pozycjami sygnowanymi jej nazwiskiem. I tak właśnie trafiłam na „Ludzi z wysp” – powieść opublikowaną w 2009 r. Sięgnęłam po nią z największą przyjemnością, spodziewając się lektury pełnej wrażeń i emocji. I tym razem Elizabeth Gilbert nie zawiodła mnie – liczę na to, że podzielicie moje zdanie.

Kim jest autorka książki Elizabeth Gilbert?

Elizabeth Gilbert to amerykańska pisarka i dziennikarka. W życiu imała się różnych zajęć – pracowała m.in. jako goniec w gazecie, kelnerka oraz kucharka. Przez kilka lat pisała felietony do prestiżowego magazynu „GQ” – otrzymała za nie trzy nominacje do National Magazine Award. Najbardziej znaną pozycją w jej literackim dorobku jest autobiograficzna książka „Jedz, módl się i kochaj”, która bardzo szybko stała się hitem i przez wiele miesięcy zajmowała pierwszą pozycję na liście bestsellerów „New York Times”. Na jej podstawie nakręcono także film o tym samym tytule z Julią Roberts w roli głównej. Za swoją twórczość Elizabeth Gilbert była niejednokrotnie wyróżniana i nagradzana. Na co dzień pisarka mieszka w New Jersey.

O fabule książki „Ludzie z wysp” słów kilka

Elizabeth Gilbert „Ludzie z wysp"„Ludzie z wysp” rozpoczynają się opisem dwóch niewielkich wysp o nazwach Courne Haven i Fort Niles. Głównym zajęciem zarobkowym tutejszej ludności jest łowienie homarów, jednakże w związanych z tym kwestiach ciężko się mieszkańcom dogadać, w związku z czym poławiacze homarów toczą pomiędzy sobą zażartą walkę. W takich oto właśnie okolicznościach na świat przychodzi główna bohaterka powieści Ruth Thomas. Wychowała się na wyspie Fort Niles i jako dorosła już kobieta pragnie stać się częścią znanego jej od dziecka świata. Pech chce, że zakochuje się w poławiaczu należącym do konkurencyjnego klanu. Wtedy budzą się w niej uczucia, jakich do tej pory nie znała – na co dzień jest bowiem realistką twardo stąpającą po ziemi i wydawać by się mogło, że coś takiego jak romantyzm jest czymś zupełnie jej obcym. Jak potoczą się jej losy? Cóż, moi mili, tego się nie dowiecie, jeśli nie przeczytacie książki.

Moja opinia na temat książki „Ludzie z wysp” Elizabeth Gilbert

Na pierwszy rzut oka historia Ruth może się wydać bardzo banalna, ale zapewniam Was, że tak nie jest. Książka nie jest żadnym romansidłem traktującym o miłości, której los rzuca kłody pod nogi. To tylko powierzchowne wrażenie oraz pretekst do tego, by opowiedzieć o zwykłych ludziach, którzy muszą sobie radzić z rozmaitymi wyzwaniami i problemami dnia codziennego. Romantyczny wątek snuje się gdzieś na dalszym planie i absolutnie w niczym nie przeszkadza. „Ludzie z wysp” to kawał naprawdę solidnej, świetnie napisanej prozy obyczajowej, która dla miłośników tego gatunku bez wątpienia okaże się istną perełką – ale oczywiście polecam ją i tym, którzy szukają nowych wyzwań literackich.

Elizabeth Gilbert posiada niezwykły dar portretowania postaci w taki sposób, że wydają się ludźmi z krwi i kości. Takimi, których mijamy na ulicami, spotykamy w sklepie itp. Są przyzwyczajeni do swojej rutyny i w znakomitej większości przypadków pozbawieni jakichkolwiek górnolotnych marzeń. Żyją dokładnie tak, jak miliony ludzi na całym świecie. Ich historię poznajemy dokładnie, od kuchni. I nie sposób powstrzymać się w tym momencie od zadania pytania: czy oni są szczęśliwi? Zwłaszcza, że praca poławiacza homarów – i generalnie rybaka – do prostych nie należy. Szczerze powiedziawszy, mam wątpliwości co do tego czy potrafiłabym się w takiej rzeczywistości odnaleźć. Ale trudno rozwodzić się nad czymś, czego się samemu nie doświadczyło.

Pomimo wszystkich wad i ułomności, jakie posiadają tytułowi ludzie z wysp, nie da się d nich nie czuć sympatii. Niewykluczone, iż to zasługa tego, że autorka nie gloryfikuje tych postaci, a pokazuje je takimi, jakie są. Dzięki temu czytelnikowi łatwiej postawić się w ich położeniu – bo w końcu nikt z nas idealny nie jest.

Czy warto kupić książkę „Ludzie z wysp”?

„Ludzie z wysp” to nie jest książka, którą „pożera się na raz”, ale dostarcza ona wielu emocji. Jest pełna ciepła, łapie serce i zachwyca. O ile przed jej przeczytaniem Elizabeth Gilbert kojarzyła mi się nade wszystko z literaturą kobiecą, o tyle teraz mam na temat zupełnie inne zdanie. Utwierdziłam się w przekonaniu, że szufladkowanie pisarzy wedle ściśle określonych kategorii nie wychodzi na dobre ani im, ani nam, czytelnikom, bo odbieramy sobie w ten sposób szansę na poznanie wielu świetnych powieści. „Ludzi z wysp” polecam Wam bardzo serdecznie – jestem przekonana, iż znajdziecie w niej coś dobrego dla siebie, czego z całego serca Wam życzę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here